piątek, 17 listopada 2017

„Oj, weź się…” - 21 dni do wdzięczności


Niektórzy piją kawę późnym wieczorem – ja tak mam i bardzo to lubię. Taka „moja chwila”, kiedy jest cisza, dzieci śpią a Meg odwrócona plecami leży obłożona książkami i czyta. Nie książki, tylko kolejny mail, kolejną wiadomość w Messengerze. To chyba Jej rytuał – zamiast koca przykryć się książkami i klikać paznokciami w jasny ekran telefonu.
Kawa gorąca – poczekam, żeby się nie oparzyć . 

Ja też mam telefon, który chwilowo występuje w roli ukrytego skarbu piratów… Dzieci. Jak mam szczęście, znajdę go nad ranem, jak będzie dzwonił. Chyba , że bateria…
 
Meg ruszyła się, odłożyła smartfona i leci do kuchni po ręcznik papierowy.
-„Znowu ryczysz (…) ?”
- „Oj, weź się…”.
- „Co się stało ?”
- „(…) no bo się wzruszyłam znów. Bo takie postępy robią, piszą <znowu łza>, no patrz.”
Oglądam – 1, 2, 3 post na grupie kursu. „Wow !. Ale to pierwszy tydzień”. Przed grupą kursantów jeszcze 2 tygodnie. Łącznie 21 dni. Magicznych ? Specjalnych ? Po prostu nowych. Myśląc o tym, mam gęsią skórkę . Ekscytacja i chęć działania, oczekiwania na efekty. Proste uczucie – „tak, to jest to”. Proste jak wypicie łyka kawy.

4 komentarze:

  1. No i znów rycze... Dziękuje mężu ������

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem pod wrazeniem Panie Resysese... Ala

    OdpowiedzUsuń
  3. Bartku, może złapiesz się na następny kurs 😉😃
    Masz rację, ten jest niesamowity, specjalny i działa! I to jak jeszcze ❤
    Madzię kocham, Ciebie zresztą też 😃. Maryśka

    OdpowiedzUsuń