Niektórzy piją kawę późnym wieczorem – ja tak mam i bardzo to lubię.
Taka „moja chwila”, kiedy jest cisza, dzieci śpią a Meg odwrócona
plecami leży obłożona książkami i czyta. Nie książki, tylko kolejny
mail, kolejną wiadomość w Messengerze. To chyba Jej rytuał – zamiast
koca przykryć się książkami i klikać paznokciami w jasny ekran telefonu.
Kawa gorąca – poczekam, żeby się nie oparzyć .
Kawa gorąca – poczekam, żeby się nie oparzyć .
Ja też mam telefon,
który chwilowo występuje w roli ukrytego skarbu piratów… Dzieci. Jak mam szczęście, znajdę go nad ranem, jak będzie dzwonił. Chyba , że bateria…
Meg ruszyła się, odłożyła smartfona i leci do kuchni po ręcznik papierowy.
-„Znowu ryczysz (…) ?”
- „Oj, weź się…”.
- „Co się stało ?”
- „(…) no bo się wzruszyłam znów. Bo takie postępy robią, piszą <znowu łza>, no patrz.”
-„Znowu ryczysz (…) ?”
- „Oj, weź się…”.
- „Co się stało ?”
- „(…) no bo się wzruszyłam znów. Bo takie postępy robią, piszą <znowu łza>, no patrz.”
Oglądam – 1, 2, 3 post na grupie kursu. „Wow !. Ale to pierwszy
tydzień”. Przed grupą kursantów jeszcze 2 tygodnie. Łącznie 21 dni.
Magicznych ? Specjalnych ? Po prostu nowych. Myśląc o tym, mam gęsią
skórkę . Ekscytacja i chęć działania, oczekiwania na efekty. Proste
uczucie – „tak, to jest to”. Proste jak wypicie łyka kawy.
Boskie panie rezyseze :)
OdpowiedzUsuńNo i znów rycze... Dziękuje mężu ������
OdpowiedzUsuńjestem pod wrazeniem Panie Resysese... Ala
OdpowiedzUsuńBartku, może złapiesz się na następny kurs 😉😃
OdpowiedzUsuńMasz rację, ten jest niesamowity, specjalny i działa! I to jak jeszcze ❤
Madzię kocham, Ciebie zresztą też 😃. Maryśka